czyli… O tym, jak wzbiłam się na szczyty Gór Wałbrzyskich
Foto. Ryszard Walendziak
Kiedy pierwszy raz usłyszałam o półmaratonie górskim w Jedlinie - Zdroju byłam kategorycznie na NIE. Ja? W biegu po górach w stylu anglosaskim? I to jeszcze na dystnsie 23 kilometrów? Nie, nie nie!! Po kilku dniach „weszłam” na stronę internetową organizatora i przeczytałam: „Biegi górskie w Jedlinie - Zdroju mają swoją kilkunastoletnią tradycję, dotychczas organizowano zawody na dystansach od 5 do 21 km. W 2014 r. organizatorzy proponują całkowicie nową, 23-kilometrową trasę. Tylko miejsce startu i mety nie zmienia się - zawody rozpoczną się i zakończą na terenie kompleksu rekreacyjnego przy ul. Kłodzkiej w Jedlinie- Zdroju. Cała reszta to nie zwykły lifting, to totalna rewolucja. Jest to jedyny w kraju taki bieg, którego część trasy prowadzi 181 metrów pod powierzchnią ziemi przez najdłuższy tunel kolejowy w Polsce (1601 m). Znajduje się on pod masywem Małego Wołowca na trasie z Wałbrzycha do Kłodzka. Następnie trasa wiedzie po zboczu nieczynnego kamieniołomu, z którego rozpościera się malownicza panorama Karkonoszy z najwyższym szczytem Śnieżką (1602 m.n.p.m). Część półmaratonu wytyczona jest przez Park Krajobrazowy Sudetów Wałbrzyskich, wokół najwyższego szczytu Gór Wałbrzyskich - Góry Borowa (854 m.n.p.m.).
Marzenia się spełniają....
Foto. Ryszard Walendziak
Moje założenia biegowo-startowe były takie, aby po Biegu z Okazji Święta Lotnictwa Polskiego wrzucić nieco na luz, czyli wejść w okres odpoczynku i spokojnego, powakacyjnego treningu. Krótko mówiąc pozwolić sobie odetchnąć po udanym letnim sezonie. Jednak wszystko potoczyło się inaczej za namową mojego męża Rysia a dzięki uprzejmości jednego z kolegów z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego, który wcześniej opłacił start za półmaraton w Iławie. Tak to pozwoliłam sobie na odrobinę szaleństwa i na dwa dni przed biegiem zdecydowałam się, aby ostatecznie wziąć w nim udział. Zamysł jednak był taki, żeby pokonać go treningowo. W miarę upływu czasu a raczej godzin ;-) nachodziła mnie myśl, aby jednak postarać się pobiec go nieco mocniej. W tyle głowy świtało: „gdyby tak udało się złamać magiczne dla mnie 1:49:59”. Jednak pośpiesznie analizując moje ostatnie treningi natychmiast weryfikowałam „ukryte” marzenie.
W krainie biegania...
Na Półmaraton o Puchar Pyry zdecydowaliśmy się na trzy tygodnie przed startem. Cały czas planowaliśmy wyjazd na I Nocny Półmaraton Wrocławski, jednak odległość jaka dzieli Malbork od Wrocławia, „gorący” okres w pracy a co za tym idzie niemożność zorganizowania dnia wolnego przeważyła szalę. Jak się teraz okazało – ktoś nad nami czuwał...
Mój start w Pucharze Pyry też stanął pod znakiem zapytania, ale o tym za chwilę...